niedziela, 10 czerwca 2012

sixth .


Rozdział VI

* But never knew it'd get like this

Nathalie miała rację, razem z nią weszłam do mojego wnętrza. Nie mogłam już obserwować wszystkiego z boku, zostałam uwięziona w swoim ciele. Mój wzrok ogarniał tylko ciemność a uszy tylko czasem rejestrowały pewne dźwięki. W takim stanie byłam zmuszona przetrwać ten cholerny miesiąc, nie było to łatwe zadnie. Lekarz dał mi ostatni tydzień na wybudzenie się ze śpiączki, tak więc pewnego pięknego dnia, jakby nigdy nic obudziły mnie dźwięki gitary.


                                                        możesz włączyć to, click

“ I always knew you were the best
The coolest girl I know
So prettier than all the rest
The star of my show

So many times I wished
You'd be the one for me
But never knew it'd get like this
Girl, what you do to me

You're who I'm thinkin' of
Girl, you ain't my runner up
And no matter what
You're always number one

My prize possession, one and only
Adore you girl, I want you
The one I can't live without
That's you, that's you

You're my special little lady
The one that makes me crazy
Of all the girls I've ever known
It's you, it's you

My favorite, my favorite
My favorite, my favorite girl
My favorite girl

You take my breath away
With everything you say
I just wanna be with you
My baby, my baby, oh

Promise to play no games
Treat you no other way
Than you deserve
'Cause you're the girl of my dreams

My prize possession, one and only
Adore you girl, I want you
The one I can't live without
That's you, that's you

My favorite, my favorite
My favorite, my favorite girl
My favorite girl  “


Doskonale poznałam tą osobę za pomocą Jego głosu, który powodował dreszcze na całym moim ciele. Dźwięk, który tak swobodnie wydobywał się z Jego gardła, zachwycił mnie bez żadnego `ale`. Postanowiłam posiedzieć chwile w ciszy. Nie miałam pojęcia, że to właśnie Mike ma taki talent. Jak gdyby nigdy nic otworzyłam oczy i patrzyłam wprost na niego. Moje oczy nie były przyzwyczajone do światła, dlatego przez dłuższą chwilę każdy jego najmniejszy promień mnie oślepiał. Było strasznie duszno, dlatego dość zwinnym ruchem ręki odkryłam kołdrę i przestraszyłam się tego co zobaczyłam. Wcześniej nie wiedziałam, że moja noga jest unieruchomiona przez ciężki gips. Postanowiłam zignorować to i zaczęłam bić przyjacielowi gromkie oklaski, chyba mogłam go tak nazwać, przynajmniej w myślach. Chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- A-a-a-vril ? – spytała, nadal niedowierzając, że tu jestem.
- Nie, Święty Mikołaj – odpowiedziałam teatralnie przewracając oczyma.
Chłopak złapał mnie za rękę, nie wierząc w to co się dzieje. W tym momencie przez całe moje ciało przeszedł prąd, jakby tysiące woltów przechodziło przez moje żyły, dlatego szybko odsunęłam swoją rękę.

- Co to było ? – spytałam zdezorientowana na chłopaka, który nie był tak zaskoczony jak ja.
- Tak myślałem .. – westchnął poprawiając swoją idealną grzywkę.
- Powiesz mi co się tutaj dzieje ? – byłam na granicy cierpliwości, dlaczego on znał na to odpowiedź a ja nie.
- Nie wiem, czy powinienem Ci o tym mówić. Więc.. –Mike już otworzył usta, jednak był zmuszony je zamknąć kiedy lekarz wszedł do pomieszczenia.

- Panno Smith, musze zabrać panią na badania.
- Jestem po prostu Avril. Czy to konieczne w tym momencie ? – nienawidziłam gdy ktoś zwracał się do mnie per pani, ze względu na mój młody wiek.
- No więc dobrze, Avril musimy wiedzieć czy wszystko funkcjonuje jak należy. W najlepszym wypadku już za dwa dni wypuścimy Cię do domu .

Zdecydowanie ta informacja mnie zachwyciła, dlatego postanowiłam dłużej nie odkładać tych badań. Spytałam chłopaka czy poczeka, na co ten skinął głową, więc bez problemu wyszłam z sali. Ze względu na to, że nie miałam za dużo sił by iść o kulach, byłam zmuszona usiąść na wózek inwalidzki . Przechodnia pielęgniarka, zawiozła mnie do małego pomieszczenia. Zauważyłam, że kobieta szykuje dość sporej wielkość igłę. Miałam ochotę jak najszybciej stąd uciec, może tylko pozory mówiły , że niczego się nie bałam. Tak naprawdę miałam mnóstwo różnych fobii, jedną z nich były właśnie igły. Zdenerwowana podałam pielęgniarce rękę, po czym momentalnie odwróciłam głowę by przypadkiem nic nie zobaczyć. Przygryzłam mocno wargę i zaczęłam nucić w myślach piosenkę. Zapomniałam powiedzie Mike’owi jak bardzo mi się spodobała, byłam ciekawa dlaczego właśnie ta piosenka i czy kiedykolwiek wcześniej grał mi na gitarze. Przez ten miesiąc nie słyszałam wszystkich osób, z opowiadań Lily, wiem, że bywał tu codziennie .. jednak ani razu go nie usłyszałam co było strasznie wkurzające.

- Już – powiedziała pielęgniarka, machając mi przed oczami ampułką mojej krwi.
- Co ? Jak to ? Przecież .. a nie ważne .

Widocznie tak bardzo odpłynęłam w myślach, że nawet nie poczułam bolącego ukucia. Dowiedziałam się, że reszta padań odbędzie się później ponieważ rezonans jest zajęty, cokolwiek to jest, bałam się tego.

Kiedy wróciłam, do dobrze już mi znanego pomieszczenia, chłopaka nie było. Zaczęłam się rozglądać i znalazłam mała karteczkę z szeregiem liter.

` Przepraszam, musiałem już iść. Obiecuję wszystko Ci wytłumaczę ale nie tutaj .
                                                                                                             Mike x `

Co tu się dzieje do cholery ? Ten prąd, to wszystko nie było normalne. Teraz byłam pewna, że wie o co chodzi a ja nie jestem taka głupia, dowiem się wszystkiego za wszelką cenę..




_________________________________________________________________


___________


                                                                     hej robaczki <3

rozdział pisany, jakieś pół godziny temu. ooo tak nie ma to jak wena po kościele -,-

tyle czasu, żeby coś wymyślić. lol .

 no więc zaczyna się tajemnicza historia ale jak widzicie Mike wam ją wytłumaczy później.
tyle komentarzy co ostatnio i jest kolejny <3 
ten rozdział jest dedykowany Alex, która jak twierdzi ` jest moją wielką fanką `. tak też myślę, że jest wariatką ale za to słooodką .

a i jeszcze coś, dowiedziałam się z komentarzy, że to opowiadanie czyta również chłopak. nie ma w tym nic złego, nawet mile mnie to zaskoczyło. chociaż myślę, że niektóre wątki Ci nie przypadną do gustu to dziękuje za komentarz.:*
 mam cichą nadzieję, że wasze grono się powiększy. 
dlatego wchodzimy w panel i nad lista czytelniczą klikamy ` dodaj `.:)
jeśli chcecie o coś zapytać lub wam się nudzi to zapraszam na gadu.
a i pytanie. ma ktoś tumblr ? jeśli tak dawać linki do zaobserwuje. 

 Dominika ♥

kontakt ze mną :
twitter : @Dominikaaa
gadu : 28777103











środa, 6 czerwca 2012

fifth .


Rozdział V

* Życie jest jedyną rzeczą, której już nigdy możemy nie odzyskać, nawet jeśli nie wiadomo jak mocno byśmy chcieli.

Aparatura wydawała coraz to bardziej głośniejszy dźwięk. Do tak małej powierzchni wbiegł lekarz oraz pielęgniarka, którzy nie mieli pojęcia co się dzieje. Zaczęli spoglądać na przeróżne urządzenia, przeglądając jednocześnie kartę pacjenta, w której były zawarte wszystkie moje dotychczasowe wyniki.
- Na blog operacyjny – usłyszałam komendę od lekarza, nadal stojąc jak zaczarowana. Miałam wrażenie, że to jakiś cholerny sen i zaraz się obudzę, jednak szczypanie mojej posiniaczonej skóry nic nie zmieniało. Bacznie obserwowałam jak wywożą moje tymczasowe łóżko razem ze mną. Pielęgniarka, ubrana jak przystało w biały fartuch, poszła całkiem w innym kierunku niż  reszta więc postanowiłam iść za nią. Chciałam sprawdzić czy z Jackson wszystko w porządku, w końcu ostatnim razem ta mała istotka nie wyglądała najlepiej. Kobieta udała się w to samo miejsce co ja, podeszła do znanej mi dwójki, która cały czas czuwała na plastikowych krzesłach, nie przejmując się zbytnio zmęczeniem czy też potrzebą snu, która na pewno dała już o sobie znać.
- Potrzebujemy krwi do operacji, niestety pacjentka ma bardzo rzadką grupę 0. Czy któreś z państwa ma taką? – w jej głosie dało się wyczuć nadzieję, którą miałam również ja. Zapanowała chwilowa cisza, by każde z nich mogło się zastanowić.
- Niestety ja nie – powiedziała Lily, chowając twarz w dłoniach z  jeszcze większej bezradności w tej sytuacji. Jej głos był inny niż zawsze, nie dostrzegałam już w nim tej charakterystycznej nutki entuzjazmu, została ona zastąpiona przez smutek.
- A pan ? - tym razem zwróciła się do chłopaka.
- Nie znam swojej grupy krwi – zdążył powiedzieć i już po chwili zniknął z moich oczu wraz z pielęgniarką .
Usiadłam na ziemi, patrząc na załamaną Lily, była taka blada. Gdybym tylko pomogła powiedziałabym jej, żeby odpoczęła, niestety na nic moje słowa, skoro tylko ja mogłam je usłyszeć. Próbowałam dowiedzieć się co myśli .. nic . Wielka pustka przemawiała do mojego rozumu. Zdenerwowana spojrzała na bliznę, której tym razem nie było..  Co jeśli nie odzyskam moich zdolności? Co jeśli to koniec ? W końcu to cząstka mnie dzięki, której jestem inna niż wszyscy. Miałam nadzieję, że kiedy wrócę do żywych wszystko będzie jak dawniej .. jeśli w ogóle wrócę.
Usłyszałam stukot  wysokich obcasów, które coraz bardziej się zbliżały, aż kobieta zatrzymała się przy Lil . Podniosłam głowę i ujrzałam znaną mi twarz, która tym razem była cała zapłakana. Sophie zajęła miejsce koło Lil, jednak ta nie była w stanie wypowiedzieć słów, które opisywałby całe to wydarzenie. Z dali ujrzałam Mike, szedł dziwnie uradowany a kiedy zobaczył moja rodzicielką, podszedł grzecznie witając się uściśnięciem dłoni. Nie było to ich pierwsze spotkanie , chłopak zdążył już wiele razy pojawić się w moim domu na rodzinnym objedzie czy też w innych okolicznościach.
- Na szczęście mam tą samą grupę krwi co Avril, więc mogą już zacząć operację – powiedział ucieszony faktem, że mógł pomóc.
Z miejsca wstała dziewczyna, ze złością okładając go pięściami.
- Dlaczego Ty a nie ja ?! To cholernie nie sprawiedliwe ! – krzyczała, jednocześnie zanosząc się szlochem. Mike przytulił ją z całej siły, dzięki czemu Lil rozluźniła pięści, odwzajemniając uścisk.
Zostawiłam ich samych, udając się w kierunku sali operacyjnej. Pomieszczenie było nieskazitelnie czyste, ludzie w turkusowych fartuchach, właśnie majstrowali przy moich wnętrzach , czemu wolałam się dokładnie nie przyglądać. Rozglądając się, ujrzałam w kącie postać od której biła oślepiająca jasność. Wyglądała na dziewczynę mniej więcej w moim wieku.  Była piękna pod każdym względem, idealna uroda przypominająca nieziemską istotę, której nie mogłam dorównać . Jej rozpuszczone, blond włosy opadały na smukłe ramiona a w zielonych oczach można było dostrzec smutek.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz ? – spytała melodyjnym głosem.
Jej pytanie było dla mnie zaskoczeniem, wcześniej żadna z osób nie mogła mnie ujrzeć.
- To Ty mnie widzisz ? – nie ukrywałam zaskoczenia wymawiając te słowa.
- Owszem.  Tylko ja Cię tu widzę i tylko ty widzisz mnie .Jestem Nathalie, Twój anioł stróż, który właśnie czuwa by operacja się udała .– posłała mi śnieżnobiały uśmiech, który spokojnie mógł konkurować z nie jedną miss. Postanowiłam podejść bliżej do postaci i dopiero w tym momencie ujrzałam parę, białych skrzydeł wystających z jej łopatek, które wszystko wyjaśniały.



- Czy ja z tego wyjdę ? Co będzie jeśli .. jeśli .. ja umrę ?  Zapomną o mnie ?– 
wypowiedziałam ostatnie słowa ściszonym głosem, z obawy, że mogą się ziścić .
- Chodź za mną, pokaże Ci – nadziemska istota wyciągnęła szczupłą rękę w moim kierunku, rozkazując tym samym by za nią iść.
Przed naszą dwójką ukazał się świetlisty tunel. Nathalie bez zastanowienia ruszyła w jego głąb, lecz kiedy nadeszła kolej na mnie, obawiałam się dokąd może mnie zaprowadzić, jednak miałam nadzieję, że była tym za kogo się podawała.
Wchodząc do nieznanego mi przejścia znalazłam się w domu a dokładnie w moim pokoju. Stał zupełnie opustoszały .. Wszystkie moje rzeczy zniknęły ze swoich dotychczasowych miejsc. Podeszłam do okna i przejechałam palcem po zabrudzonej szybie, nie dało się ukryć, że od dawna nikt tu nie zaglądał. Jedynie ściany zostały tak jak je zapamiętałam. Zeszłam na dół po dobrze mi znanych, dębowych stopniach, które  skrzypiały niemiłosiernie.
 W salonie zobaczyłam moją rodzicielkę, jednak nie był to codzienny widok. Leżała nieprzytomna na  sofie , a z kilometra dało wyczuć się ten obrzydliwy odór alkoholu.
- Nie Avril, nie rób tego. Zostań ze mną, błagam ..  - majaczyła przez sen, przeplatając wypowiedzi płaczem. Nie mogłam powstrzymać łez, gdy zobaczyłam do jakiego stanu się doprowadziła.  Upadłam na ziemię, prosząc by otworzyła swoje powieki, kiedy w jednym momencie cały wcześniejszy obraz zniknął.
Tym razem już nie byłam w swoim domu ani żadnym innym. Ten charakterystyczny wygląd i zapach świadczył o tym, że znalazłam się w szpitalu. Już myślałam, że mój anioł stróż zabrał mnie tu z powrotem, jednak kiedy dostrzegłam osobę spoczywającą na łózku, wiedziałam, że się myliłam. Moja mała, kochana Li tam leżała. Nie wyglądała tak jak wcześniej, miałam wrażenie, że uciekło z niej całe życie, które miała w sobie. Tusz, który zawsze idealnie spoczywał na jej rzęsach, tym razem przesłaniał dawne rumieńce. Jej ręce były całe zabandażowane a ja głupia nie domyślałam się prawdy.  Po chwili poczułam czyjś dotyk na mym ramieniu, odwróciłam się i zobaczyłam oślepiający promień światła.
- Nie mogła sobie sama poradzić, znalazła ukojenie w narkotykach, które z czasem nie wystarczyły. Sięgnęła po żyletki ... – Nathalie wyjaśniała to tak spokojnie, kiedy każde jej słowo trafiało do mej pamięci, zadając tym samym wielokrotny ból. W tym momencie moje serce rozsypało się na milion małych kawałeczków, kujących mnie od wewnątrz. Anioł widząc co się dzieje pośpiesznie zabrał mnie dalej.
- To już ostatnie miejsce. Od Twojej śmierci minęło pięć lat, jednak dzień w dzień można go tutaj znaleźć– wypowiedziała pokazując skądś mi znany skrawek ziemi.

Z daleka poznałam ostatnia postać, był nią nie kto inny, tylko Mike. Wyglądał inaczej, zdecydowanie urósł i zmężniał.  Siedział na wielkim cmentarzu, na którym nie mogłam dostrzec nikogo prócz chłopaka. Kąciki moich ust, mimowolnie ruszyły ku górze gdy zobaczyły jego twarz. Wpatrywałam się w nią, jakbym chciała zapamiętać każdy, najdrobniejszy jej szczegół. Ukucnęłam naprzeciwko niego, w sposób czego nasze spojrzenia w pewien sposób się spotkały. Jednak jego wzrok był pusty, w oczach nie mogłam zauważyć niczego prócz bólu i cierpienia. Sine wory pod oczami, wskazywało na wiele nieprzespanych nocy. Uporczywie wpatrywał się jeden punkt, nie spuszczając z niego wzroku. Obróciłam się by się co tak pochłania całą Jego uwagę i wtedy ujrzałam napis, o którym nawet wcześniej nie pomyślałam.






` † Avril Megan Smith ` .

Zostałam pochowana na tym skrawku ziemi, zostawiając tutaj wszystkie moje marzenia i plany,  które kiedyś chciałam zrealizować. Wróciłam wzrokiem do chłopaka, który tak naprawdę był już mężczyzną.
- Tak mało się znaliśmy, a mimo tego zdążyłaś wywrócić moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Nie mam Ci tego za złe, mój świat już nigdy nie będzie taki sam jak przed tymi tygodniami kiedy ujrzałem Cię po raz pierwszy.  Nigdy sobie nie wybaczę, że tego dnia mnie nie było przy Tobie, może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Może nadal spoglądałbym w Twoje niebieskie tęczówki, przynoszące ukojenie, jak morska fala. Dlaczego mnie tu zostawiłaś samego ? – słysząc Jego monolog, kierowany do mnie, rozpłakałam się jak małe dziecko.
Gdybym tylko mogła uczepiłabym się Jego silnych ramion, już nigdy nie puszczając. Nie miałam wystarczająco dużo siły, by móc opanować szloch wydobywający się od środka. Złapałam jego rękę, ledwo wypowiadając słowa.
- Nie zostawiłam … nadal tu jestem – odpowiadałam na jego pytania, mimo tego, iż byłam pewna, ze mnie nie usłyszy.
- Tęsknie za Tobą - zdążyłam usłyszeć ostatnie słowa wypowiedziane z jego ust, po czym zostałam zabrana do rzeczywistości .
Z powrotem znalazłam się w sali, w której spoczywało moje ciało.
- Zostałaś wprowadzona w śpiączkę  farmakologiczną. Kiedy Twój organizm dojdzie do siebie, wybudzisz się – powiedziała postać znikając z mojego pola widzenia.
- Poczekaj, dokąd idziesz ? – spytałam zdezorientowana całą tą sytuacją.
- Nigdzie się nie wybieram, zawsze będę czuwać w Twoim wnętrzu razem z Twoją duszą. Módl się byś więcej mnie nie zobaczyła – odpowiedziała Nathalie po raz ostatni, znikając na dobre, zostawiając przede mną tylko ciemność.

_________________________________________________________________

witam was nowym rozdziałem <3
 pisałam go trzy razy i w końcu otrzymałam taką wersję.
 dziękuje wam za ostatnie komentarze, jesteście wspaniali, kocham was :*
oby tak dalej a za parę dni zobaczycie kolejną część tego opowiadania. 
liczę na was robaczki <3  
mam cichą nadzieję, że wasze grono się powiększy. 
dlatego wchodzimy w panel i nad lista czytelniczą klikamy ` dodaj `.:)
jeśli chcecie być powiadamiani napiszcie na moje gadu, które zaraz podam.

 Dominika ♥

kontakt ze mną :
twitter : @Dominikaaa
gadu : 28777103

niedziela, 3 czerwca 2012

fourth .



Rozdział IV

* Czasami czyjeś szczęście jest dla Ciebie ważniejsze niż Twoje własne.
Tak było i  w tym wypadku..


Kolejne tygodnie, to właśnie dzięki nim zaczęłam zbliżać się do Mike. Martwiło mnie jedno, każdego dnia odprowadzał mnie pod sam dom, lecz dziś .. nie było go. Miałam nadzieję, że nic się nie stało i to tylko jednorazowe opuszczenie dnia. Deszcz padał wprost na moją twarz, a włosy z prostych kosmyków zamieniły się w fale, które od zawsze tak bardzo chciałam ukryć. Prostowanie ich zajmowało mi połowę mego życia, ale nie znałam innego sposobu by znikły. Ludzie uciekali przed kroplami wody jakby zaraz mieli się rozpuścić, w sposób czego pozostała by po nich tylko plama na dziurawym chodniku. Mi jednak to nie przeszkadzało, lubiłam być otulana przez deszcz i czuć to świeże powietrze, które przynosił razem ze sobą.
Z oddali ujrzałam te wyróżniające się rysy twarzy Mike’a. Ucieszyłam się na jego widok jak dziecko, szybko uniosłam rękę i pomachałam mu by mógł mnie zauwazyć. Miałam wrażenie, że na mój widok szeroko się uśmiechnął, chociaż może jestem głupia. Poznał mnie tak naprawdę niedawno a ja już dopuszczam taką możliwość do mojej głowy. Poprawiłam mokry kosmyk, który opadał na moje czoło i spojrzałam w bok. Moją uwagę przykuła dziewczynka.. brunetka, na moje oko w wieku pięciu lat, chociaż mogłam się mylić. Tak bardzo przypominała mi mnie jak byłam mała, uśmiechnięta i ciesząca się życiem. Powoli stąpała swoimi małymi nóżkami, po namalowanych czarno-białych pasach na zniszczonej jezdni. Była ubrana w sukienkę o jasnym odcieniu fioletu, na którą miała zarzuconą kurteczkę jeansową. Kapelusz jasnego koloru i rajstopki tego samego odcieniu, dodawały jej uroku. W ręce trzymała szmacianą lalkę, którą mocno przyciskała do siebie jakby ktoś miałby jej odebrać największy skarb. W pewnym momencie upuściła zabawkę, przez co zatrzymała się w połowie przekroczonej drogi. Spokojnie usiadła na asfalcie, podnosząc lalkę w swoje ręce i zapominając o całym świcie zaczęła się nią bawić. Widok był naprawdę uroczy, dopóki nie zauważyłam zbliżającego się samochodu.
- Uciekaj ! – biegłam, powtarzając w kółko te same słowa.
Dziewczynka podniosła tylko głowę i spoglądając na mnie ze zdziwieniem wstała, jednak nie przerywając fascynacji zabawką w tym samym miejscu. Nie zważając na nic podbiegłam do małej istotki odpychając ją na bok, by była bezpieczna. Widziałam małe iskierki w jej niebieskich oczach i ten ciepły uśmiech, jednak to ja zostałam ofiarą.





 Oślepiły mnie białe światła a już po chwili usłyszałam wielki trzask i ból przeszywający każdy centymetr mojego ciała.
- Avvvvrilll ! – usłyszałam ten głos, krzyczący moje imię. Z czasem słyszałam go coraz bliżej a potem poczułam dotyk kojący moje rany. Ostatni raz spojrzałam na twarz Mike, uśmiechając się ze szczęścia jakie miałam, że go poznałam a potem powieki same mi się zamknęły przy głośnym dźwięku, który zapewnię wydobywała karetka.

możesz włączyć to, click .
~*~

Stałam nad swoim ciałem, przyglądając się każdemu centymetrowi skóry, który był teraz pokryty siniakami i zadrapaniami.  Wyglądałam koszmarnie. Pojedyncza łza spływała, nieświadomie po bym zadrapanym policzku a po moim makijażu zostały tylko ciemne smugi, które mogłyby przestraszyć każdego. Mimo tego, że stała obok czułam to samo co moje ciało, ból który je przeszywał był nie do zniesienia. Nie miałam pojęcia co się dzieje, patrzyłam na samą siebie ze zdziwieniem. Czy ja już umarłam ? Wieźli mnie jak podejrzewałam do szpitala, modliłam się bym tylko nie ujrzała napisu ` KOSTNICA `. Przez myśl przeszła mi dziewczynka, podeszłam do ratownika i próbowałam się czegoś dowiedzieć.
- Przepraszam, czy ta dziewczynka jest bezpieczna ? – zapytałam przyglądając się mu z uwagą, jednak nie dostałam odpowiedzi.
- Mógłby mi pan odpowiedzieć ? – mówiłam poirytowana, próbując jednak dotknąć ratownika, z nadzieją, że wtedy usłyszy wypowiadane przeze mnie słowa, lecz moja ręką przeszła przez jego ciało. Spojrzałam na nią dokładnie, wyglądała tak jak wcześniej. Widocznie mogłam tylko to wszystko obserwować, jakbym była duchem co było dla mnie zupełnie nowe.
Dopiero po chwili zauważyłam, że oprócz mnie i sterty ratowników medycznych, w pojeździe jest jeszcze Mike. Usiadłam koło niego, opierając głowę na jego silnym barku, w prawdzie nigdy bym się nie odważyła tego zrobić, to była jedyna możliwa okazja. Przyglądał mi się z uwagą a po chwili dostrzegłam łzy w jego zielonych oczach. Czy on płakał z mojego powodu ? To niemożliwe. Całą drogę dwójka, dorosłych już mężczyzn stała nade mną wykonując różne czynności, których tak naprawdę nie rozumiałam. W szybkim tempie dotarliśmy do budynku, w którym zajmował się szpital, wnieśli mnie na noszach robiąc mnóstwo hałasu w koło, cały czas szłam za nimi obserwując chłopaka, do którego po chwili dobiegła Lily .. czyli już wie.
- Co z nią ? – wyszeptała dziewczyna przez łzy .
- Nie wiem, naprawdę sam chciałbym wiedzieć – widziałam jak jego warga delikatnie się trzęsie jednak dzielnie powstrzymywał się od płaczu.
Lily nie wytrzymała i już po chwili siedząc na korytarzy, wtuliła się mocno w Parker’a.  Płakała niemiłosiernie głośno, widząc jak cierpi zrozumiałam, że jestem dla niej naprawdę ważna i muszę do końca walczyć o życie. Długo nic się nie działo, do czasu kiedy lekarz wyszedł z gabinetu.
- Panie Doktorze, jak jej stan ? Co jej jest ? – zadawali milion podobnych pytań innym, lecz tym razem Mike dostał odpowiedź. Podeszłam bliżej by dokładnie słyszeć każde słowo, z diagnozy jaką postawi.
- Nie będę państwa okłamywał, obrażenia są bardzo poważne. Jeśli przeżyje dzisiejszą noc to będzie dobrze.
Słysząc te słowa upadłam z bezsilności na ziemie. Leżałam bezczynnie na zimnej i brudnej podłodze, ludzie przechodząc nawet mnie nie zauważali. Łzy same wypływały z moich powiek co było dziwne w moim obecnych stanie, nikt nie mógł mi podać ręki .. nikt nie mógł mi pomóc. Czułam się taka bezradna, teraz kiedy wszystko zaczęło się układać, to właśnie moja osoba wszystko burzy. Nie mogę zostawić samotnie mamy .. która dopiero niedawno pozbierała się po odejściu ojca przed kilkorga laty. Lily .. która ma tak naprawdę tylko mnie.  Nie mogę również pominąć Mike, którego dopiero niedawno poznałam a już nie wyobrażam sobie dnia bez niego, jest tu przy mnie i czuwa. Ciekawa jestem co by było gdybym umarła, po jakim czasie by wszyscy zapomnieli o moim istnieniu, czy nadal byłabym w ich sercach ? Tego nie wiem, jednak wolę być tu i teraz, obecna w ich życiu dopóki mogę. Poparłam się na obdartych łokciach i niezgrabnym ruchem, wstałam na równe nogi.



 Udałam się w poszukiwaniu  sali, w  której mnie przytrzymywali, próbując ratować moje życie. Stanęłam przed kurtyną. Odsłaniając ją niezgrabnym ruchem, zobaczyłam jak leże bezczynnie na szpitalnym łóżku. Nagle aparatura zaczęła wydawać dziwne dźwięki a ja ujrzałam prostą linie i usłyszałam krzyk mrożący krew w żyłach.

- Tracimy ją 

_________________________________________________________________

witam was nowy rozdziałem < 3
 pierwszy raz mi się on w miarę podoba dlatego jest specjalnie dedykowany Nathalie ale nie mam pewności czy go przeczyta.. jednak wy możecie zajrzeć na jej opowiadanie klikając na jej imię .
dziękuje wam za wejścia, komentarze i za to, że jesteście <3
 mam cichą nadzieję, że wasze grono się powiększy. dlatego wchodzimy w panel i nad lista czytelniczą klikamy ` dodaj `.:)
czekam na kolejne komentarze z waszej strony, już chyba wiecie ile wymagam .
Dominika ♥

kontakt ze mną :
twitter : @Dominikaaa
gadu : 28777103


piątek, 1 czerwca 2012

third .


Rozdział III

* Raz w życiu spotyka się taką osobę na swojej drodze, z którą chce się iść pomimo wszystko przez ten nieobliczalny świat. Raz w życiu kocha się tą prawdziwą miłością, która w sercu na zawsze zostawia po sobie ślad.

- Odprowadzę Cię – upierał się dalej, nie trafiały do niego żadne argumenty.
- Nie mam pięciu lat, trafię do domu Lily – nie mogłam powstrzymać cichego chichotu, który był silniejszy niż moja powaga.
- Proszę, będę spokojny, że nic Ci nie jest .
- No dobrze – nie mogłam odmówić, gdy spojrzałam w te zielone jak szafiry oczy.
Uśmiech pojawił się na jego twarzy jak dziecku, które dowiaduje się, że może iść do wesołego miasteczka na karuzele. Spojrzałam przelotnie na ekran telefonu, by móc odczytać godzinę. Dochodziła czwarta, jednak wiedziałam, że mama jest w pracy, więc nie będzie się o mnie martwić. Tak jest od dłuższego czasu, mogłabym zniknąć na tydzień a nawet by nie zauważyła. Dobre rozwiązanie ? Nie sądzę ..
- Co to jest ? – wskazał na pół księżyc, łapiąc moją rękę, po której przeszedł miły dreszcz.
- Blizna – odpowiedziałam bez zastanowienia, wyrywając dłoń.
- Sama to sobie zrobiłaś ?
- Nie , jak byłam mała to się dość poważnie oparzyłam a jak widzisz, ślad nadal jest widoczny.
- Ałć , musiało boleć – na samą myśl o tym się skrzywił, jednak ja nic nie czułam .. miałam to od urodzenia.
Wymówka na doczekaniu okazała się być szczałem w dziesiątkę. Do domu Li nie miałam daleko, dlatego już po chwili nasza dwójka znalazła się na miejscu, co było jednoznaczne z czasem pożegnania, który nieubłagalnie nadszedł.
Stanęłam na wprost jego osoby, nie wiedząc co powiedzieć.
- No to dzięki, że mnie odprowadziłeś. Do jutra – krzyknęłam jeszcze przez ramię, znikając już za furtką domu.
- Powtórzymy to kiedyś ? – krzyknął na odchodne na co nie zdążyłam już odpowiedzieć więc szybkim ruchem głowy przytaknęłam.
Nacisnęłam dzwonek do drzwi i już po chwili ujrzałam w progu małą, szczupłą, blond istotkę, która od razu rzuciła mi się na szyję.
- Spokojnie bo mnie udusisz, mów czego chcesz, że jesteś taka miła – lustrowałam ją wzrokiem czekając na odpowiedź.
- Dowiedzieć się z kim byłaś na spacerze – nagle jej oczy wyglądały jak dwa latające spodki, które wręcz mnie błagały o odpowiedź.
- A mogę najpierw wejść do środka ? – przecież nie będę jej wszystkiego opowiadała w progu. Posłusznie przepuściła mnie w drzwiach i już po wchodziłyśmy po schodach by znaleźć się  w jej pokoju.  Usiadłyśmy naprzeciwko siebie na wielkim, dwuosobowym łóżku.
- Mów – powiedziała wyczekując na jakąkolwiek odpowiedź, chociaż mi podobała się ta zabawa.
- A mogę dostać wody ? – spytałam unosząc przy tym jedną brew.
- AVRIL MEGAN SMITH, MÓW DO CHOLERY ! – wydarła się swoim piskliwym głosikiem wprost w moje uszy.
- Ok, ok . Byłam na spacerze z Mike’m  zadowolona ? – nie mogłam się powstrzymać przed cichym chichotem, który prędzej czy później musiał wypłynąć z moich ust.
- Kto to Mike ? – spytała zdziwiona, zmroziłam ją wzrokiem po czym musiałam oceniania ludzi po pozorach, więc także tego nie robiłam.
- Wysoki, przystojny brunet siedzący przede mną w ławce ? – zdążyłam wypowiedzieć ostatnie słowo, po czym szybko zatknęłam uszy, wiedząc co się zaraz stanie. Głos jaki wydobywał się z gardła tej istotki, był przerażający.
- Spotykacie się ?
- Lily .. to było tylko jednorazowe spotkanie, dobrze wiesz, że od tamtego czasu  nie szukam kłopotów .

` możesz włączyć to , click `

~ Nie miałam pojęcia co się stanie tamtego dnia .. gdybym to wtedy wiedziała, to pewnie nie ruszyłabym się nawet z kołdry. To było jakiś rok temu, zwyczajnie weszłam do domu, rzucając plecak w pierwszym kącie, jaki napotkałam. Wchodząc do kuchni, zauważyłam leżącą na stole kartkę .
* Muszę coś załatwić. Wrócę później . Mama *
- Nic nowego – pomyślałam.
W moim brzuchu panowała totalna pustka, jednak nie zdążyłam podejść do lodówki. Przerwał mi donośny dźwięk dzwonka. Pobiegłam otworzyć drzwi, nie patrząc kto stoi po drugiej stronie .. to był mój największy błąd.
- Myślisz, że ze mną można zerwać ? Kochanie mylisz się, zapłacisz mi za to – wysyczał mi do ucha.
Woń alkoholu wydobywająca się z jego ust doszła do moich nozdrzy, przez co mocno się skrzywiłam. Złapał mnie mocno za nadgarstki, w sposób czego nie mogłam uciec.
- Czego chcesz Josh ?! – spytałam twardo, chociaż słyszałam jak mój głos się stopniowo załamywał.
- Ciebie – odpowiedział prosto, nie myśląc długo nad tym co ma powiedzieć.
Kochałam go ... kochałam tego typa. Teraz kiedy patrzę na to, z pewnej perspektywy czasu mogę stwierdzić, że była to toksyczna miłość, dlatego w porę się opanowałam i to skończyłam .. niestety musiałam za to zapłacić.
Leżałam teraz na zimnej podłodze na środku mrocznego pomieszczenia. Powinnam je dobrze znać, lecz przez okoliczności w jakich się znalazłam nie umiałam nawet rozpoznać pomieszczenia w moim własnym domu. Wokół mnie tliły się świece, całe ich mnóstwo, ale takie światło i tak nie pozwalało dostrzec wyrazu  twarzy chłopaka. Widziałam jedynie  czarne plamy. Łudziłam się, że ciągle śpię, chciałbym, jednak z każdą sekundą mój umysł rozjaśniał się bardziej, a wzrok wyostrzał. Kiedy znów oberwałam w twarz, pozbyłam się wszelkich złudzeń. Nie byłam związana ani przywiązana, nikt mnie nie trzymał. Nie miałam siły krzyczeć, moje wołanie o pomoc było nieme, jednak nie było nikogo kto mógłby je odczytać. Stopniowo ściągał ze mnie części garderoby, w skutek czego już po chwili leżałam w samej bieliźnie. Poza tym, że Josh w milczeniu lustrował na moją nagość, nie działo się nic.
Wtedy przyszła mi do głowy myśl o ucieczce. Zerwałabym się z podłogi  i biegłam do wyjścia... Tyle że nie miałam bladego pojęcia, gdzie to wyjście jest! Wszystkie ściany wyglądały jednakowo. Postanowiłam pobiec na oślep. Zerwałam się, uniosłam na łokciach, ale w tym samym momencie chłopak całkiem spokojnie przycisnął moje barki z powrotem do paneli. Spróbowałam jeszcze raz i... znów to samo. Teraz przytrzymał mnie jeszcze mocniej. Napinałam się, krzyczałam, szamotałam, kopałam. Wszystko na nic. Nie miałam najmniejszych szans, ale długo się szarpałam. Poddałam się, dopiero gdy oberwałam z pięści w twarz. Czułam się jak w chorym filmie. Myślałam, że gwałciciele istnieją gdzieś, tam... w wielkich miastach, a filmy przesadzają z nimi, a jednak miałam jednego w swoim otoczeniu.
Pozbył się bez problemu ostatnich elementów mojego ubioru, po czym zsunął swoje spodnie. Zaczął mnie dotykać w miejscach, których nikt nigdy nie zbadał. Nie miałam już siły by się bronić. W końcu dostał to czego chciał .. a następnie zostawił w koszmarnym stanie na środku salonu, do którego mnie sam doprowadził. 
Do dziś czuję jego brudne ręce na sobie, a każdy dotyk jaki mnie spotka od osoby płci męskiej jest dla mnie niczym zagrożeniem. Ślad pozostanie już na zawsze, w mojej psychice.  ~





Gdy po raz kolejny pozwoliłam wejść tej historii do głowy, czułam jakbym przeżywała to od nowa.  Nie mogłam pozbyć się tego widoku, który malował się przed moimi oczyma, to wszystko było takie realne. Co prawda Josh nigdy więcej nie pojawił się w moim życiu, może dlatego, że bał się sprawiedliwości, którą mógł wymierzyć mu sąd.  Było późno, zdecydowanie za późno więc zdecydowanym ruchem pożegnałam się z przyjaciółką i wszyłam by udać się do domu. Piękny słoneczny dzień, który zobaczyłam z rana, zmienił się nie do poznania. Chmury zasłoniły promienie słoneczne a zamiast ciepłego podmuchu poczułam zimny, porywisty wiatr na mej skórze. Założyłam kaptur od bluzy i szłam samotnie dalej przez zatłoczone ulice.

_________________________________________________________________

siema . <3 chciałam wam przekazać dużo emocji ale chyba jednak nie wyszło -,-
totalne dno, nie nadaję się do pisania. no ale cóż, mam nadzieję, że wyobrazicie sobie jak mogło to wszystko wyglądać . jak na razie szczęśliwa 13 się powtarza ale tym razem czekam na 15 komentarzy od was miśkii :*

Dominika ♥
+ czytamy opowiadanie kochanej carrie : http://galaxy-strawberry.blogspot.com/
kontakt ze mną :
twitter : @Dominikaaa
gadu : 28777103