Rozdział I
* Dokładnie pamiętam ten dzień, potrafię przywołać każdy
najmniejszy szczegół z danej ułamku sekundy. Mam nadzieję, że on też. W końcu
tego magicznego dnia, ujrzeliśmy się po raz pierwszy ..
Zapowiadał się zwykły, normalny poranek. Przez niezasłonięte
żaluzję, wbijały promienie słoneczne . Cholera .. znowu zapomniałam je zasłonić
. Przetarłam jeszcze zmęczone, poprzednim dniem oczy i podniosłam się by
spojrzeć na godzinę, wyświetlaną na urządzeniu .
7:45 .
Aha . Co ?! Zaraz, zaraz. Spojrzałam jeszcze raz by się
upewnić. 7:46 . To chyba był jakiś żart, pragnęłam iść spać i obudzić się na
nowo. Pięknie .. ogarnąć się w niecałe piętnaście minut ? Nie możliwe .. a
przynajmniej nie w moim wykonaniu . Dość niechętnie ale szybko opuściłam
miękkie łóżko i ruszyłam to swojej prywatnej toalety, tak to jedna z zalet
mieszkania we dwoje w dość dużym domu. Nie obyło się bez pobudki zimnym
strumieniem wody. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Nie byłam jakaś
wyjątkowa. Byłam przeciętna, nie wyróżniałam się ze szkolnego tłumu. Moje oczy
.. nie potrafiłam ich dokładnie określić tak jak samej siebie. Kolor zmieniał
się jak chciał, raz widziałam błękit przypominający morską falę a zaś kolejnym
szarość. Czym to było spowodowane ? Nie mam
pojęcia. Wiedziałam, że mam już pewne spóźnienie dlatego postanowiłam
starannie wykonać make-up i wyprostować niesforne włosy. Kiedy już czarne,
symetryczne kreski pojawiły się na moich powiekach, tusz przysłaniał gęste
rzęsy a róż trafił na chude policzki mogłam spokojnie opuścić pomieszczenie.
Następnie skierowałam się do szafy, zakładając wcześniej obmyślony już zestaw,
w którym nie mogło zabraknąć krótkich spodenek i luźnego topu z powodu upalnej pogody jaka teraz
panowała. Starałam się znaleźć moje przyciemniane okulary, jednak z żadnej
przeszukanych szafek ich nie znalazłam. Dopiero po chwili przypomniałam sobie,
że mój cel na pewno już spoczywa w torbie, razem z całą resztą książek.
Ponownie spojrzałam na zegarek. 8:47. Na szczęście do szkoły miałam tylko parę
metrów więc spokojnie zdążę na kolejną, nudną lekcje. Zeszłam po wielkich,
dębowych schodach, kierując się na blat kuchenny. Zwinęłam uszykowane
śniadanie, mijając krzątającą się mamę.
- Wychodzę – krzyknęłam donośnym głosem z małego
korytarzyku, tuż przy samym wyjściu.
- Dobrze, dobrze. Kocham Cię, pamiętaj – słyszałam to już
miliony razy, moja rodzicielka zbyt często wypowiadała te słowa, a ten sposób
stały się dla mnie .. puste ? bezwartościowe? bingo .
- Tak, tak .. ja Ciebie też – odpowiedziała na doczepkę
przekraczając w połowie próg domu.
Kiedy głośno zamknęłam drzwi, znalazłam się na dworze,
miałam wrażenie, że pomyliłam miejsca i znajduje się na jakiejś Saharze, o tej
godzinie to mogło być bardzo niebezpiecznie.
Szłam w kierunku szkoły, próbując złapać promienie słoneczne
na moje blade ciało. Na ulicy świeciły pustki, nic dziwnego nawet w takim
mieście jak Nowym Jork ludzie nie maja ochoty wychodzić z domu. Bez
jakichkolwiek problemów trafiłam do szkoły razem z dźwiękiem dzwonka, musiałam
chwilę pomyśleć i zastanowić się na jaką lekcję muszę się udać. No tak dzisiaj
zaczynamy od historii, dość nudny i stary przedmiot .. tak jak mój nauczyciel. Jako ostatnia znalazłam się pod klasą, no pięknie
dosyć, że opuściłam pierwszą godzinę to jeszcze na drugiej zamykają mi drzwi
przed nosem. Zapukałam grzecznie do klasy, otwierając nie naoliwione drzwi.
- Dzień dobry , przepraszam
za spóźnienie – wymamrotałam cicho mając nadzieję, że nikt nie zwróci uwagi na
moje późniejsze lekcję.
- Nic się nie stało. Panno Stweart, nie musi pani siadać.
Zapraszam do odpowiedzi. – usłyszałam entuzjastyczny ton głosu mojego belfra.
Zawróciłam wypowiadając cichą wiązankę przekleństw pod nosem, udając się znów
na środek klasy.
- No więc, proszę mi powiedzieć o czym mówiliśmy na
ostatniej lekcji ? – wszystkie oczy w klasie były zwrócone na mnie. Nauczyciel
oczekiwał odpowiedzi, jednak jak dla mnie to była błahostka.
- I wojnie światowej – posłałam sztuczny uśmiech .
- W jakich latach trwała ? – zdzwiony pierwszą odpowiedzią,
próbował dalej mnie zagiąć .. bezskutecznie.
-1914 – 1918.
- Podaj mi nazwy dwóch stowarzyszeń biorących w niej udział.
– mówił coraz bardziej wkurzony a uśmiech na jakiego twarzy, powoli gasł.
- Trójprzymierze i trójporozumienie. Coś jeszcze ? –
zapytałam z sarkazmem wykładowcę.
- Ocena bardzo dobra. Siadaj na miejsce i nie spóźniaj się
już.
Czy znałam odpowiedzi na te wszystkie pytania ? Oczywiście,
że nie. Ostatnie lekcje spędziłam na graniu w statki z Avril, tak moje jedyne
zajęcie na tych lekcjach. Na moje szczęście wystarczyło spojrzeć w oczy
największego kujona klasy i już odczytywałam odpowiedź w jego myślach, bułka z
masłem. Zadowolona z siebie ruszyłam na moje stałe miejsce, które było przy
przyjaciółce.
- Hej – powiedziałam, rzucając jednocześnie robę pod ławkę.
- No nareszcie. Czemu Cię nie było na matmie ? – spytała
nakręcona a to tylko dlatego, że była zaciekawiona ta sytuacją, jak zawsze z
resztą. Czasem mam wrażenie, że ma nadpobudliwość lub jakieś ADHD
- Zaspałam . Coś mnie ominęło ? – wiedziałam, że odpowiedzią
będzie jak zawsze ` nic `, jednak się myliłam.
- Patrz, widzisz – mówiła szeptem, wskazując palcem na osobę
siedzącą przed mną – przyszedł nowy, podobno wyrzucili go z poprzedniej szkoły.
Przystojny, umów się z nim.
- Oszalałaś ?! – wydarłam się na cały głos zapominając, że
nie jesteśmy tutaj same.
- Coś się stało .. Avril ? – chodzę tu nie pierwszy rok a on
nadal udaję, ze nie pamięta mojego umienia spoglądając w dziennik.. żałosne.
- Nie nic, przepraszam.
- Oszalałaś ?! – powtórzyłam tym razem ciszej. Nachylając się
w stronę przyjaciółki – nawet go nie znam a poza tym ja nie potrzebuje miłości
.. rzygam nią. – udając odruch wymiotny zakończyłam ten temat, jednocześnie
zaczynając dobrze znaną mi grę.
* Tak więc minęło, te nudne czterdzieści pięć minut .
Zobaczcie co działo się dalej .
Na ten dzwonek reagowałam, zdecydowanie szybciej. Co było lepsze
od przerwy w szkole ? Chyba nic. Jako, że było po drugiej lekcji byłam zmuszona
opuścić zwykły korytarz na rzecz stołówki. Ruszyłam zająć stolik w centrum,
kiedy Lily, musiała udać się zakupić śniadanie. Usiadłam sama rozglądając się
po ludziach . Czego się nowego dowiedziałam ? Wzruszające .. Lider drużyny futbolowej,
zerwał z pustą blondynką zwaną potocznie cheerleaderka lub plastikiem jak kto woli. Reszta
była przejęta nowym uczniem, którego określali : słodki, uroczy, przystojny,
ciasteczko, towar itd. Rozglądałam się dalej i wtedy natrafiłam na swój cel.
Był dość wysoki, ubrany w ciemne rurki z obniżonym krokiem i stylowy t-shirt z
nadrukiem. Brązowa grzywka idealnie opadała mu na czoło a w oczach dało się ujrzeć
iskierki, uwielbiałam zielone oczy dlatego nie mogłam sobie odmówić by spojrzeć
w nie głębiej. Dopiero po chwili dostrzegłam, że w mojej głowie słyszałam mnóstwo
głosów, jednak u niego panowała głucha cisza. Nic, zero, pusto. To jest niemożliwe
by o niczym nie myślał, jestem pewna, że każdy osobnik ma rozum .. przynajmniej większość.
- Ziemia do Avril – przebudziła mnie mała blondynka
machająca mi ręką przed oczyma.
- Lily .. wszystko w porządku, zamyśliłam się. –
odpowiedziałam nadal w pewnym transie. Nigdy nic takiego mnie nie spotkało. Dlaczego
on ? Czyżby był inny ? Zaciekawił mnie swoją osobą, do tego stopnia, że
zaczęłam rozmyślać jak ma na imię ..
_________________________________________________________________
hej <3 było małe zainteresowanie pod rozdziałem, dlatego już dodaje pierwszy rozdział . co myślicie o tym ? pisany na szybko mimo mojego dzisiejszego zmęczenia. musicie to docenić.
wgl chciałabym wyjaśnić pewną rzecz to, że się wzoruje na carrie nie znaczy, że ściągam od niej. po prostu jej historia natknęła mnie o napisaniu czegoś innego, w tym przypadku napisaniu o mocach dziewczyny. jest świetna i nigdy nie bd jak ona <3
no to tyle z mojej strony. czekam na komentarze byście znów mogli ujrzeć nowy . minimum tyle ile pod prologiem .:)
fajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńa dodasz coś na use somebody ?
plisss .
nie mam obecnie czasu.
Usuńsprawdziany, kartkówki etc .
ale postaram się jutro lub ostatecznie w środę.
ok. już nie mogę się doczekać :)
UsuńJeeeeeeeej ,jest świetny ,aaaaa :3
OdpowiedzUsuńKc bartso <3
Świetny ; p
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ; D
Zaczyna się świetnie! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zaczyna. Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do czytania i obserwowania mojego nowego bloga, oczwywiście o ile się spodoba: fallinhappiness.blogspot.com/
Ciekawy. ;)
OdpowiedzUsuńno świetny , świetny :D
OdpowiedzUsuńnic nie mówiłam ,że się wzorujesz tylko ,że obie macie blizny i tam klan czy co tam :D
fajnie piszesz
Mam do Ciebie prośbę , abyś wzorowala się dawaniem rozdziałów na Carrie :D
Lubię cię:0
Mrs. Jackson
hahaha no no no :)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się :)
jest lepiej i inaczej niż poprzednio :D
oby poszło w innym równie dobrym kierunku
kocham <3
Moim zdaniem te opowiadanie jest inne niż opowiadanie Carrie. Dla mnie te opowiadanie jest bardzo podobne do Sagi Zmierzch, tylko że tu dziewczyna ma niezwykłe moce, a nie chłopak. I tak samo jak w Zmierzchu osoba posiadająca te niezwykłe moce nie może usłyszeć myśli jednego z bohaterów. A różni się tym, że w Zmierzchu główny bohater jest wampirem, a tu dziedziczy moc po kimś z rodziny. Jest jeszcze pare różnic ale nie bd opisywać.
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy jest coraz mniej opowiadań o jakiś niezwykłych zdolnościach itp. tylko większość osób idzie na łatwiznę i pisze np. o 1D (co mnie irytuje i omijam takie opowiadania) Gdy piszą o tym nie muszą wymyślać większości postaci więc jest dużo łatwiej.
Co do opowiadania, to jest ciekawe. Podoba mi się i bd je czytać. Sorki, że się tak rozpisałam . Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam Nancy <#3
Świetny < 33
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz ; )
Twoje opowiadanie jest inne niż Carrie.
Czekam nn ! ; **
świetny jak na pierwszy rozdział :)
Usuńczekam na następny